środa, 22 stycznia 2014

"Jeszcze mam dla kogo żyć..."

     Długo zastanawiałem się czy warto pisać, dlaczego ostatni wpis na moim blogu jest z dnia 7 stycznia. Jednak ze względu na ostatnie wydarzenia, myślę że wyjaśnienia należą się wszystkim. Niecałe dwa lata temu, jak grom z czarnego nieba spadła na mnie wiadomość o nowotworze. Długa walka, bliskość przyjaciół i wiara w lepsze jutro, pozwoliła mi rozprawić się z tą chorobą jeszcze na starcie. Niestety życie nie jest tak kolorowe jakby wydawać się mogło :( Od dwóch tygodni przeżywam osobisty koszmar związany z nawrotem choroby. Tym razem podejrzenie czegoś bardziej złośliwego, bo chłoniaka. Dzień w którym usłyszałem prawdobodobną diagnozę, nie potwierdzoną jeszcze wszystkimi badaniami, wymazałem z pamięci na chwilę, ale wraca ona do mnie jak bumernag, każdego dnia. Znów całe życie stanęło przed oczami. Zacząłem zastanawiać się, czym zasłużyłem sobie na taką kolej rzeczy? Wszystko straciło sens a codzienne wizyty u specjalistów doprowadziły mnie do totalnego wyalienowania się z życia zawodowego, prywatnego i co za tym idzie, doprowadziły do depresji. Wciąż żyję w wielkiej niewiadomej, bo przede mną kolejne biopsje i kolejne badania. Nie wyobrażacie sobie jak wygląda moja codzienna walka o to by żyć, ale naprawdę jest ciężko, bo wszystko co zrobiłem do tej pory w moim życiu przewartościowuje się z dnia na dzień. Nie chcę umierać i nie chcę przeżywać tego wszystkiego jeszcze raz, co dwa lata temu. W ostateczności zostaje mi pogodzić się z losem i powiedzieć sobie: „szału nie ma, jest rak“. Ale póki co, trzeba brać byka za rogi. Dopóki nie mam pewności, chcę wierzyć że jest nadzieja. Że będzie dobrze.  Chcę wierzyć, że jest dla mnie jakaś szansa, bo przecież nie jestem złym człowiekiem? A co najważniejsze, mam przecież dla kogo żyć!!! Muszę się pozbierać i iść do przodu, bo dzięki Wam, znajomym i przyjaciołom, życie potrafi nabierać kolorów nawet w najczarniejszej dziurze. Jesteście przy mnie, wspieracie i podrzymujecie na duchu. Dziś już wiem, że jesli nie dla siebie, to dla Was chcę żyć!  Tworzyć, blogować i cieszyć się każdym spotkaniem! Dziękuję, że jesteście! Bo będę szczęśliwy, choćbym miał sobie k... to szczęście namalować!


     Ostatni weekend był piękny, wręcz cudowny. Pomimo problemów i niechęci, spędziłem go w mega pozytywnym towarzystwie. Dziękuję Haniu i Deli, że kopnęliście mnie w tyłek i zawieźliście na Food Camp 2014, czyli warsztaty kulinarne, wygrane w konkusie Kamis i Ugotuj.to

Droga była daleka, bo cała impreza odbywała się w Siedlisko Morena, gdzieś w północno-wschodniej części Polski. Śnieg i siarczysty mróz towarzyszyły nam już od Warszawy, ale podróż minęła w euforii, bo w tak doborowym towarzystwie nie dało się przemilczeć nawet minuty. No i jak na gapę przystało, zapomniałem wziąć aparatu fotograficznego z samochodu Hani :( więc pozostał telefon i fotki, które zobaczycie za chwilę. A na miejscu szok... !!! Urokliwe, pełne wdzięku, miejsce relaksu we francusko-prowansalskim stylu. Prowadzący z najwyższej półki, którzy zarażali nas pasją gotowania i przede wszystkim uczestnicy spotkania. Jak to napisała Delimamma na swoim blogu „Kilka zdań i już było jasne, że będzie ciekawie, bo przecież łączy nas ta sama pasja, niepotrzebne nam były punkty w programie typu „integracja” zintegrowaliśmy się samoistnie“.


        W pierwszy dzień gotowaliśmy pod czujnym okiem Jurka Sobieniaka, który stanął na wysokości zadania, potrafił nas „ogarnąć“ i w bardzo zrozumiały sposób odkrył przed nami tajniki sztuki kulinarnej. „Ten gość jest nieziemski“, pomyślałem. Z minuty na minutę czułem jak uwalniają się endorfiny a z każdym kolejnym smakiem było już coraz niebezpieczniej :) Zrobiliśmy pęczotto z kurczakiem, dressing z oliwą truflową i świeżą miętą, deser z chałwą, wołowina z nutą cynamonu i lody z sosem piwnym. Pierwszy dzień to również bardzo przyjemny akcent konkursowy. Nasza grupa, czyli ja, Deli, Iwona, Agnieszka oraz Marcelina przygotowaliśmy, zdaniem większości, najsmaczniejszą mieszankę przypraw curry. Czego efektem była nagroda w postaci ciężkiego, granitowego moździeża. A wieczorem degustacja win i wspólna zabawa.

     Obiecaliśmy sobie z Deli, że pójdziemy na basen, ale niestety poranna grawitacja dnia poprzedniego w niwecz oddaliła nasze plany. Ale za to pełni entuzjazmu i ciekawości pognalismy na kolejne warsztaty z kolejną gwiazdą kulinarną, Davidem Gaboriaud. Cóż to były za warsztaty, ach i och... to mało powiedziane. Poznałem warzywa jakich na oczy nie widziałem :) Było smacznie: krem z topinambura, chipsy z jarmużu, warzywa glazurowane w miodzie, ciasto z pasternaka, sandacz z sosem „beure blans“, przepiórki zawinięte w boczku, masło własnej roboty trzepane w słoiku który za szybko otworzyłem i na sam koniec bułeczki z czarnuszką i najlepsze sery w towarzystwie francuskich win. No i nauczyłem się w końcu filetować ryby :)


Potem jeszcze pamiątkowe dyplomy i kosze przypraw Kamis, które zapewne wykorzystam w kolejnych postach. Ciężko było wracać do szarej rzeczywistości, ale nic nie może przecież wiecznie trwać. No i jeszcze kilka fotek, które mam nadzieję pokażą to czego słowa opisać nie mogą. Do zobaczenia niebawem :)

 drużyna błękitnej chochli ...
 mężny halibut ...
 coś na ząb, czyli pan halibut w negliżu ...
 tygrysia krewetka na stosie ...
nie powiem, bo zjecie ...
 pan krewetka i jego bracia ...
sałatoraj ...
 nie tylko na patyku ...
 sklerioza ...
 ptaszynka w kołdrze ...
jej wysokość jarmuż ...
 ptaszyna w odsłonie zziębniętej ...
figa z makiem, pasternakiem ...
 zwycięstwo błękitnej chochli (zdj. Foodlook)
 pierwsze skrzypce ...
Deliblu team ...

32 komentarze:

  1. Wspaniała przygoda :)
    Trzymaj się dzielnie!!!!!!!!!!!! Gorące pozdrowienia z Kalisza!
    Daniel "Kromek"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Daniel :) Trzymam się :) i również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Adaś, kurna felek! Nie daj się! Będzie dobrze- musi być! Wielki kopniak w chłoniaka ode mnie i uściski dla Ciebie :****
    Warsztaty super- zazdraszczam i to konkretnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andżka, ja wcale nie mam zamiaru się poddawać. Jak tylko go spotkam oko w oko, to kopniak murowany :) Obiecuję :)

      Usuń
    2. Nie spotkasz, jednak nie spotkasz! :D :D :D

      Usuń
  3. Adaś, brak mi słów... Trzymam mocno kciuki i z całej siły wierzę, że będzie dobrze! Tym bardziej cieszę się, że byłeś z nami na Food Camp i mogłeś złapać oddech, zebrać trochę sił... Ściskam, Chłopaku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ściskaj tak mocno, bo mi oczy wyskoczą :) Jesteś kochana, dziekuję :)

      Usuń
  4. Pewnie słowa "będzie dobrze" od nota bene obcej osoby nie będą zbyt budujące, ale poniekąd wiem, co teraz przeżywasz.. i wiem, że różnie się to wszystko układa, ale trzeba mieć nadzieję, bo ona potrafi podtrzymywać człowieka w najtrudniejszych chwilach. Bez niej wszystko może przytłoczyć.. a podobno pozytywne nastawienie to połowa sukcesu!
    Trzymam kciuki, dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Każde słowa "będzie dobrze" brzmią jak nierealna bajka. Ale wiem, że nadzieja umiera ostatnia. Dzięki i nie uważam cię za obcą :)

      Usuń
    2. Nadzieja nie umiera ostatnia. Ostatnia jest milość. Jest dużo bardziej silniejsza od nadzieji, i to Ona potrafi nawet góry przenosić. Więc życzę Tobie, aby diagnoza sie nie potwierdziła. A uwierz mi cuda sie jeszcze zdażają! Wiem co mówię, bo nie raz tego cudu doświadczyłam. Jestem z Tobą myślami, jeżeli w jakikolwiek sposób mogłoby Ci to pomóc.

      Usuń
  5. Adasiu!!! trzymam kciuki i jestem z TOBA myślami pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kim jesteś "Anonimowy", ale dziekuję że jesteś :)

      Usuń
  6. Adaś czytam już tego posta 3 raz i choć o sytuacji wiedziałam wcześniej łzy kapią mi na klawiaturę.
    Ja Cię proszę nie przesądzaj sprawy, jeśli nie jest ona do końca jasna.
    Wiem, wiem łatwo mi to mówić bo nie przechodzę przez to co Ty, choć wiem, że w podobnej sytuacji zachowała bym się pewnie podobnie.
    Ale Ty pamiętaj MASZ TĘ MOC :)
    Jesteśmy jak palce u jednej ręki, a Ty jesteś naszym "palcem wskazującym" i inaczej być nie może.
    Tak to w życiu niestety nieraz bywa, że nie zawsze jest różowo (w moim przypadku oczywiście fioletowo :) ), ale pamiętaj nie jesteś sam.
    Masz nas, a my mamy Ciebie <3
    I proszę mi się tu nie mazać, bo jeszcze mamy na tym świecie dużo dobrego do zrobienia.
    A pamiętaj, że dobro powraca, ze zdwojoną siłą.
    Jeśli natomiast w dalszym ciągu upierasz się przy malowaniu szczęścia, to choć talentu zbytnio w tej dziedzinie mnie mam namaluję go z Tobą jak najlepiej potrafię.
    Nawet farby w dobrej cenie załatwię ;) byle by tylko znów zobaczyć jak się uśmiechasz :)
    Głowa do góry. Cmok
    Ps.
    O k..... ale się usmarkałam i rozmazałam.

    PAMIĘTAJ MASZ TĘ MOC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja się usmarkałem.... :) Jesteś szalona. A z farbami w promocji, przemyślę sprawę. Kaska... no kurna, nie mogę przestać ryczeć. Wiesz co? Po prosru cię KOCHAM i napewno wytulę cię jak tylko się spotkamy :)

      Usuń
  7. Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.

    Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej rzeczy, które wydaja się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na poszukiwanie naszych marzeń. I choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą i wiarą w nas samych.

    Biada temu, kto nie podjął ryzyka. Co prawda nie zazna nigdy smaku rozczarowań i utraconych złudzeń, nie będzie cierpiał jak ci, którzy pragną spełnić swoje marzenia, ale kiedy spojrzy za siebie – bowiem zawsze dogania nas przeszłość – usłyszy głos własnego sumienia: „A co uczyniłeś z cudami, którymi Pan Bóg obsiał dni twoje? Co uczyniłeś z talentem, który powierzył ci Mistrz? Zakopałeś te dary głęboko w ziemi, gdyż bałeś się je utracić. I teraz została ci jedynie pewność, że zmarnowałeś własne życie.”

    Biada temu, kto usłyszy te słowa. Bo uwierzył w cuda, dopiero gdy magiczne chwile życia odeszły na zawsze.
    — Paulo Coelho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorę te słowa głęboko do serca. Dziękuję Ci nieznajomy...

      Usuń
  8. Jejku Adaś, ciężko tak pisać przez łzy. Ja trzymam kciuki za ciebie zawsze! A Ty wiesz o tym przecież! Jesteś naszym światełkiem, i jak kto Kasia napisała palcem wskazującym:) Jesteś taki zajebisty że nie może być złego zakończenia tej sytuacji.

    Nigdy wcześniej nie znałam tak ciepłej i dobrej osoby. A przy tym szczerej i konkretnej. Kochamy cię za to jaki jesteś:)

    Tak się cieszę że Hania z Deli wyciągnęły cię na imprezę! I liczę że nie odetniesz się od innych okazji by czarować nas swoją niesamowitą osobowością:)

    Wierzę że będzie dobrze, serdecznie cię pozdrawiam a przy okazji ucałuję!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Krysiu... co ja bym bez ciebie zrobił? Każde twoje słowo, to jak balsam dla duszy :) Każde słowo zapisuję do księgi dobrych mysli :) Dziękuję...

      Usuń
  9. Adaś, przed nami kolejne wycieczki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaa..... szykuj Haniu auto i juz je rozgrzewaj. Tylko błagam.... mniej sniegu :)

      Usuń
  10. Panie Adasiu, ze łzami w oczach przeczytałam to co powyżej, ale wierzę, że będzie dobrze....MUSI BYĆ DOBRZE!!! W końcu obiecał mi Pan na stałe zajefajne fryzury i boski makijaż. ;) Powtórzę napisane przez conaobiad słowa, że jest Pan tak zajebisty, że nie może być złego zakończenia tej sytuacji. Trzymam bardzo mocna kciuki. Pani Kasia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Kasiu.... i znów się rozryczałem jak małe dziecko. Dziękuję...

      Usuń
  11. Adaś, w Kafarnaum kiedyś jedni kolesie zerwali dach z domu pewnego rybaka, żeby pomóc swojemu najlepszemu kumplowi ;) Popatrz jakie tu gruzy lecą! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Adam, co ja będę pieprzyć- na początku się popłakałam, a teraz włączył mi się tryb walki. Stary, jak tylko będziesz czegoś potrzebował- wal jak w dym. I to nie jest żadne pitu pitu- tylko jak się dowiem, że mogłam pomoc a nie pomogłam bo nie wiedziałam to osobiście skopię Ci tyłek! Masz mi tu walczyć i nie pitolić, tylko walczyć i się nie poddawać. Zaraz zmajstrujemy armię i pomożemy ci wygonić dziada!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochani.. MACIE MOC !!! Nie wiem co powiedzieć, nie wiem jak przekazać, nie wiem co mysleć, nie wiem jak dziękować. Powiem krótko... przed chwilą dostałem wyniki. Jestem zdrowy :) Wczoraj badania i kolejna biopsja, dzisiaj najlepsza wiadomość, która sprawia że znów zaczynam zyć. Wierze, ze wasza bliskość, modlitwa i wiara, sprawiły że nie mogło być inaczej. To, że powiem dziekuję czy kocham Was, to za mało. Ale pewnie wiecie co chcę każdemu powiedzieć z osobna. Piszę też ku przestrodze innych... Jedna wiadomość usłuszana dwa tygodnie temu od lekarza ("Sonomed" w Opolu), sprawiła, że całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Jak mozna być tak nieludzkim, żeby bez powierdzenia postawić wyrok. Wyrok który doprowadza do samodestrukcji. Dlatego z czystym sumieniem ostrzegam przed panem, doktorze Rutecki. Dziś już wiem, ze trzeba wierzyć, walczyć bo nadzieja umiera ostatnia. Trzeba mieć przy sobie tak cudownych ludzi jak Wy ! No i dziekuje też najlepszemu doktorowi, który dwa lata temu i teraz wyrwał mnie z mroku (dr. Maciej Idzik-onkolog), jest pan cudownym człowiekiem dającym wiarę w lepsze jutro. Marta Pieniążek z onkologii ,bez ciebie i twojego doświadczenia byłoby ciężko. Dziękuje. Nikogo nie chcę pominąć ale musiałbym każdemu dziękować do jutra i i czasu by zabrakło :) Więc jeśli to czytasz najdroższy przyjacielu, znajomy, obcy , chcę żebyś wiedział, ze dzięki Tobie na nowo dziś oddycham. Dzięki Tobie, czuję że żyję. Dzięki Tobie, czuję się potrzebny i w końcu dzięki tobie mam dla kogo żyć !!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwna historia, wyczuwam zbyt dużą egzaltację w tym tekście. Wydaje mi się również, że możliwość nawrotu choroby nowotworowej po dwóch latach powinna budzić dużą czujność lekarza, i co najwyżej, może to być okrucieństwo tylko losu, a nie lekarza... Poza tym zignorowanie podejrzenia nawrotu mogłoby być nieludzkie, a nie skłonienie do nowej serii badań, niech Pan się zastanowi co pan tu wypisuje!! Tak na wszelki wypadek, niech Pan te badania powtarza, bo to nigdy nie wiadomo, czy onkolog wyrwał Pana z tych ciemności na długo

      Usuń
  14. Panie Adasiu...znowu łzy, ale to ŁZY SZCZĘŚCIA, RADOŚCI !!!!:))))))) Zawsze szokuje mnie beztorska z jaką lekarze przekazują takie wiadomości swoim pacjentom, nie myśląc jakie skutki psychologiczne niesie ze sobą taka wiadomość, ale nie będę się na tym skupiać. Ponieważ od ponad 12 godzin nieustannie jestem myślami z Panem, skupię się na tej wspaniałej wiadomości, dzięki której ponury dzień nabrał pięknych, radosnych kolorów. :) Cieszę się ogromnie Pana szczęściem. :))))Kurcze, czułam, że będzie dobrze wcześniej czy później, bo inne zakończenie nie wchodziło w grę. :) Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wolno ryczeć :) Dziękuję za wsparcie i całuję :)

      Usuń
  15. Będzie dobrze!
    Czytając post i komentarze widzę, że ma kto Pana wspierać w każdym dniu, na żywo. Ja będę wspierać ciągłym wysyłaniem pozytywnych myśli.
    Musi być dobrze!

    OdpowiedzUsuń