Któż z nas nie wspomina smaków
dzieciństwa. Ptysie, eklerki, profiterolki… mmmmm…..palce lizać, ale co zrobić
kiedy pomimo starań wszystko legnie w gruzach przy każdej próbie zrobienia
ciasta parzonego? Przecież dobrze wiemy, że bez niego wspomniane łakocie istnieć
nie mogą.
Jest ktoś, kto tajniki cukiernictwa zna
od kuchni. Kto inny jak nie mistrz cukiernictwa będzie znał największe tajmnice
kunsztu cukierniczego? Marcel, bo o nim mowa pomógł mi przygotować dla was
"Słodkie wariacje z ciasta parzonego w czterech aktach". Mimo, że
dziś jest fryzjerem i stylistą paznokci, szkolącym młodych adeptów sztuki
kreowania wizerunku. To był czas, kiedy przez 11 lat szkolił uczniów w zawodzie
cukiernik-ciastkarz. Dziś po latach, jego wiedza nieoceniona, pomaga mi na co
dzień zmagać się z tą trudną dla wielu blogerów, dziedziną kulinarną.
Stare, zakurzone, nadszarpnięte czasem
zeszyty i książki wróciły do łask… Oto ptysie, profiterolki (6.11.2013),
łabądki (9.11.2013) i eklery (12.11.2013).
składniki:
ciasto:
- 250ml wody
- 250g mąki
pszennej typ 550
- 120g
margaryny
- 8 jajek
(średniej wielkości)
- szczypta soli
- cukier puder
(do posypania)
krem bezowy:
- 350g cukru
- 150g białek
- 150ml wody
- szczypta
kwasku cytrynowego
- aromat
cytrynowy lub pomarańczowy
przygotowanie:
Ciasto: zagotowujemy wodę z margaryną i solą (doprowadzamy
do wrzenia). Po czym dodajemy mąkę i całość gotujemy przez 3-6 minut. W czasie gotowania
masę należy mieszać, aby uniknąć jej przypalenia. Należy również zwracać uwagę
na to, by nie tworzyły się grudki. Ciasto będzie gotowe, gdy przestanie
przylepiać się do ścianek garnka. Zaparzoną mąkę studzimy ok 15 minut (ciasto
musi być ciepłe, ale nie gorące). Następnie podczas mieszania (można ręcznie
lub robotem z hakiem) dodajemy stopniowo całe jajka. Blachę smarujemy cienką!!!
warstwą margaryny. Ciasto szprycujemy workiem cukierniczym nadając odpowiednią
formę, w przypadku ptysiów szprycujemy ciasto w formie kół o średnicy 6cm.
Pieczemy 30-35 min. w nagrzanym i „zaparowanym” * piekarniku (temp. 210
stopni). Kontrolujemy ptysie w trakcie pieczenia i nie otwieramy piekarnika.
* „zaparowany” – przed włożeniem ciasta, na dno piekarnika wlewamy 50ml
wody.
Krem: Ubijamy białka na sztywno. Cukier i wodę
gotujemy aż do uzyskania gęstego syropu cukrowego (pamiętajmy, żeby cukru nie doprowadzić
do skarmelizowania). Podczas gotowania wody z cukrem, nie wolno mieszać, bo w
przeciwnym razie cukier nam się skrystalizuje. Tak przygotowanym syropem,
zaparzamy wcześniej ubite białka. W trakcie dolewania syropu, białka wciąż
ubijamy. Po dodaniu całego syropu, ubijamy masę przez następną minutę. Na samym
końcu dodajemy kwasek cytrynowy (ścina dodatkowo białka), a także aromat.
Ptysie po ostudzeniu przecinamy na pół, wypełniamy korpusy naszym kremem
i składamy w całość. Tak gotowe ptysie posypujemy cukrem pudrem.
pamiętam ptysie z takim właśnie kremem - jak byłam mała to chodziło się na nie do osiedlowej cukierni.... już jej nie ma, niestety a szkoda...
OdpowiedzUsuńIzu… ja ten krem też pamietam z dzieciństwa. Nie wiedziałem tylko, że tak łatwo go się robi. Gdy dzisiaj spróbowałem tego ptysia, od razu przypomniały mi się tamte czasy, gdy wracając z kościoła co niedzielę, szło sie do cukierni własnie na ptysie, eklery i gałkowane lody:)
UsuńJeśli to jest krem, jaki jadłam w ptysiach z naszej piekarni(juz ich nie robią:() to jesteś Wielka! Wypróbuje:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie… ja pamietam właśnie ten smak :)
UsuńPrzepraszam Adamie za pomyłkę:) Oczywiście jesteś Wielki!!!:)
UsuńKrem wypróbuję na pewno :) Zapytaj Marcela kiedy poprowadzi dla nas warsztaty i od razu zapisz mnie pierwszą na listę uczestników :)
OdpowiedzUsuńPrzy tym kremie trzeba zwracać uwagę na dobrze zrobiony syrop cukrowy. Muszą się ciągnąć nitki, ale nie może zrobić się karmel… i nie wiedziałem, że najażniejsze to nie mieszać go w trakcie :) A co do warsztatów.. sama zapytaj :)
Usuńja też pomyślałam o warsztatach! :D Adaś ptysie cudne, nie takie jak moje plaskate :(
UsuńAdam, one na prawdę wyglądają jak te z młodzieńczejcukierni, np. od Pellowskiego albo od Szydłowskiego! No i nie mów mi, że nie zjadłeś- nie uwierzę!
OdpowiedzUsuńAndzka... no zjadłęm, nie mogłem się powstrzymać.... :) dzisiaj na kolanach do katedry szedłem z tego powodu:) A wiesz, ze ten sam krem jest w ciepłych lodach :)
OdpowiedzUsuńhehehe nie przejmuj się! Każdemu się coś od życia należy :D
UsuńMyślisz, że katedra Ci coś pomoże? Leć do Gosi na aerobik :D
Wyglądają IDEALNIE i GENIALNIE! Czemu mi to robisz? :P
OdpowiedzUsuńOj Daniel…. :) Gdybyś był tylko w pobliżu… dostałbyś do spróbowania :)
UsuńNo raczej! :D Jeśli starczy mi sił po wypiekach, zrobię jutro. Ciekawe czy też będą takie prefekt! :D
Usuń*PERFEKT!
UsuńMam nadzieję, że ten błąd nie jest żadnym zwiastunem ... :)
O takich ptysiach marzę, od kiedy prowadzę blog, czyli ponad dwa lata!!! Ale one wyglądają! Są idealne!
OdpowiedzUsuńBistruś… ale nic nie stio na przeszkodzie byś je zrobiła… Są własnie takie jak być powinny i to tylko zasługa Marcela :)
UsuńPrzepis już wydrukowałam :) w któryś listopadowy weekend zrobię podejście :)
UsuńJak z wystawy!
OdpowiedzUsuńJako dzieciak pochłonęłam ich chyba z tonę :)
Zapisuje przepis:)
Ja tez wchromolilem setki i teraz odpokutowuje to nadwaga :)
Usuńmega piękne! i jak tu nie jeść słodyczy :(
OdpowiedzUsuńhahahah :) no fakt… cięzko być na diecie :)
Usuń