Przeglądając ostatnio swojego bloga, doszedłem do wniosku,
że dań głównych u mnie jak na lekarstwo a rybnych można szukać na darmo. Kto
mnie zna, ten wie jak „długie mam zęby“ jedząc ryby. No, ale jaki byłby ze
mnie kucharz, gdybym nie spróbował? Gdybym nie dał sobie szansy i nie przekonał się
choć trochę do czegoś, co podobno jest tak zdrowe? I wiecie co? To był pierwszy krok do
nawrócenia się... Ryba, którą znalazłem nawet nie „śmierdzi“ rybą a to jest już
w moim przypadku połowa sukcesu.
Miruna bo o niej mowa, do doskonała w smaku ryba, poławiana
głównie w najczystszych wodach oceanicznych okalających Chile, Argentynę oraz
Nową Zelandię. Na przestrzeni ostatnich lat rośnie popularność tego gatunku w
Europie, również w Polsce za sprawą białego, kruchego i delikatnego mięsa o
wyjątkowym smaku.
składniki:
- 2 filet Miruny patagońskiej (polecam również
sandacza)
- 100 g masła
- 2 szalotki
- 1 szklanka, białego wytrawnego wina
- 1 fenkuł (korzeń kopru włoskiego)
- natka pietruszki
- sól, pieprz biały
- oliwa z oliwek
- ocet jabłkowy lub winny
przygotowanie:
Na patelni dusimy posiekane szalotki z winem i redukujemy do
minimum. Zdejmujemy patelnię z ognia. Na tym etapie, wrzucamy do szalotek
i wina kawałki zimnego masła. Robimy to stopniowo, czekajac aż poprzedni
kawałek dobrze się rozpuści. Nasz sos powinien mieć konsystencję
lekkiej śmietany. Dopiero na końcu doprawiamy wszystko solą i białym pieprzem. Filet
miruny kroimy na równe 3-4 cm kawałki. Doprawiamy solą i pieprzem a następnie
opruszamy mąką. Smażymy na oliwie z dodatkiem masła. Rybę smażymy 3 min
najpierw od strony skóry (skórka musi być złocista i chrupiąca), następnie
odwracamy i smażymy jeszcze przez 1-2 minuty. W międzyczasie obieramy i kroimy
fenkuła (zamiast fenkuła możemy użyć ogórka, cukinię lub inne warzywa).
Przyprawiamy go solą i pieprzem. Dodajemy świeżą pietruszkę i odstawiamy na 15 minut. Gdy koper włoski puści soki,
odlewamy je, a miejsce ich zastępujemy octem winnym lub jabłkowym. Odstawiamy
na kolejne 15 minut i pikle gotowe :) Bon appetit !!!
:D Adaś spróbuj rekina... :)
OdpowiedzUsuńKarola, rekina? Gordon Ramsay stanowczo zabronił wiec nie ma mowy hahahaha :)
Usuńoj tam Gordon. steki z rekina bardzo smaczne!
UsuńMatra.. a dobre?
UsuńSteki z rekina najlepsze na świecie. Nie daje rybą, ma delikatne białe mięsko
UsuńPojadłabym takiej rybki. U mnie jakoś też dań obiadowych mało. Zdecydowanie słodkości rządzą. Dobra rybka nie jest zła. Ciekawa jestem smaku miruny- jeszcze na nią nie trafiłam w sklepie.
OdpowiedzUsuńAndzka.... ty mi tu nie pitu pitu, ty lepiej powiedz kiedy przyjedziesz bo brakuje mi twojego towarzystwa... U mnie z tymi slodkosciami na blogu, tez przegiecie a pozniej lustra pekaja bo sie rozrastam. Masakra jakas.... musze zdrowiej jesc :)
UsuńA ja myślałam, że gdzieś dostałeś wołowinę z Argentyny...ta patagońska mnie zmyliła :) Adam czy gdzieś można w Opolu dostać wołowiną z Argentyny, bo ja od ryb odpoczywam chwilowo :)
OdpowiedzUsuńHmm... zastrzelilas mnie tym pytaniem... Powiem ci tak, jesli gdzies ma byc to tylko w Zeberku. Poza tym ja tam czesto zamawiam rozne miesa wiec sprobuj :) Ty odpoczywasz od ryb a ja musze sie z nimi przeprosic hahahaha :)
UsuńUwielbiam mirunę, więc może wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńJadłem pierwszy raz i powiem ze calkiem , calkiem. Jesli bedziesz miala inny przepis... poprosze, rowniez wyprobuje :)
Usuńbrakuje mi ryby na co dzień, muszę częściej się z nią zmierzyć, miruna to dobry wybór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
:) Dziękuję Monika za komentarz:) Mi z trudem przychodzi przyrządzanie ryb. A gdy tylko widzę ości lub nie daj boże trafie na jedną podczas jedzenia, to masakra. Całe danie odsuwam na bok :)
UsuńPora się zmierzyć z miruną :D Zobaczę, czy podołam z przepisem :)
OdpowiedzUsuńuda uda :)
Usuń